Witam! :) Jestem również aktywna na LubimyCzytac (jako MaiTakeru). Ulubione gatunki: fantastyka, literatura faktu, książki historyczne, podróżnicze i religijne.
Druga książka tego autora, jaką przeczytałam (po "Kronikach marsjańskich"). Muszę przyznać, że bardzo ciekawe było już samo porównanie języka, jakim posługuje się Ray Bradbury w obu książkach. Z jednej strony jest on tu miejscami równie poetycki, co w "Kronikach...", a z drugiej - dużo więcej tu akcji i budowania napięcia. I chyba właśnie dzięki świetnej narracji powieść ta potrafiła mnie naprawdę wciągnąć.
Jeśli chodzi o samą historię, to miałam względem niej ogromne oczekiwania (klasyka fantastyki; książka, którą chciałam przeczytać już od wielu lat, itd) i niestety rozczarowałam się dość mocno. Szkoda mi było, że transformacja głównego bohatera dokonała się stosunkowo szybko, zwłaszcza, że autor potrafił świetnie opisywać jego myśli i emocje. Myślę, że sama postać stałaby się realniejsza charakterologicznie, a i świat przedstawiony byłby bogatszy ( = więcej informacji o sposobie myślenia strażaków), gdyby zmiany następowały wolniej. Poza tym nie podobało mi się nagłe urwanie powieści w momencie, w którym całość zaczęła się wyraźnie rozkręcać.
Jednak narzekania te nie oznaczają, że uważam fabułę "451 stopni Fahrenheita" za kiepską. Daleko mi do tego! Owszem, mogła być ona lepsza, bardziej rozbudowana - ale nie zmienia to faktu, że i tak śledziłam ją z wielkim zainteresowaniem. Szczególne wrażenie zrobiła na mnie pod tym względem część trzecia powieści, od której nie sposób było się oderwać! Poza tym wszyscy bohaterowie byli naprawdę dobrze pomyślani i napisani, nawet jeśli autor nie poświęcił im wiele stron.
Koniec końców uważam, że zdecydowanie warto sięgnąć po tę książkę. Jest zwyczajnie bardzo dobra - nawet jeśli nie dorasta do swojej własnej legendy.
PS. Pierwsza strona "Fahrenheita" to majstersztyk otwierania powieści, mogłabym ją czytać na okrągło.